20 sierpnia 2013

Prolog

- Córeczko?! Jesteś gotowa?! - Zapytała moja mama ciągnąc za sobą bagaże.
- Tak! Już idę! - Krzyknęłam ze swojego pokoju.
Cieszyłam się, że jadę do Los Angeles. Bo i tak nie mam tu przyjaciół. Akurat chodzę do takiej szkoły, w której są sami POPULARSI. W Los Angeles podobno jest fajnie. Popatrzałam na chwilę na mój mały pokój, i pomyślałam, że i tak nie wiąże się z tym miejscem nic dobrego. Zawsze tu płakałam. Ach... Dobra. Schodziłam po schodach ciągnąc swój bagaż. Wyszłam na dwór i powiedziałam.
- Pa pa domku, już się nigdy nie zobaczymy - I włożyłam bagaż do taksówki.
Po 20 minutach byłyśmy na lotnisku. Tak, tylko ja i mama. Nie będę wam opowiadać tej przerażającej historii o ich rozstaniu. To był dla mnie okropny widok... Za niedługo byliśmy już w samolocie. Ale, żeby nie przedłużać, zaczniemy już od tego, jak wchodziłam do nowego domu. No więc wysiadłyśmy z taksówki i patrzeliśmy na nasz dom. Nie był duży, ale też nie był za mały. Weszłyśmy czym prędzej do wnętrza. Ja od razu pobiegłam do swojego pokoju. Był większy niż w NY. I to nawet dobrze. Ale, może wam coś opowiem o sobie. Jestem Laura. Mam 17 lat. Mam dziwne cechy. Może poznacie je podczas mojego opowiadania. Czy jest coś ciekawego o mnie? Nie sądzę... Więc wróćmy już do wypakowywania.
- Laura!! - Krzyknęła mama z dołu. Jak najszybciej zbiegłam.
- O co chodzi? - Zapytałam wkładając ręce do kieszeni.
- Zobacz co znalazłam przyczepionego do drzwi - Powiedziała podając mi ulotkę w sprawie pracy.
- Serio? Dostarczyciel pizzy? - Zapytałam trzymając ulotkę.
- Lepsze to niż nic. Najlepiej to idź tam od razu - Powiedziała i się uśmiechnęła.
- OK? Ale i tak nie mam co robić, więc masz rację - Odwzajemniłam gest i wyszłam z domu.
Szłam pod wskazany adres. Doszłam do centrum. Nareszcie znalazłam tą pizzerię. Weszłam do środka i podeszłam do lady.
- Przepraszam? - Odezwałam się do pana stojącego za ladą.
- Tak? - Zapytał.
- Ja w sprawie pracy... - I podałam mu ulotkę.
- Ach tak! - Krzyknął i zawołał szefa. Był on bardzo młody. Podszedł do mnie.
- Dzień dobry - Powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Dzień dobry, pani w sprawie pracy? - Zapytał poważnie.
- Tak. Od kiedy mogę zacząć?
- Od teraz - Powiedział i się uśmiechnął.
- Ale tak bez żadnych pytań? - Zdziwiłam się.
- Rozwożenie pizzy nie wymaga pytań - Odrzekł i się zaśmiał.
- Aha... To już mam brać zamówienia? - Zapytałam.
- Tak. Ten pan podaje pani pizzę i adres - Powiedział i poszedł.
- OK...
Od razu dostałam adres i pizzę. Jeździłam autem dość długo. Na szczęście mam już prawo jazdy, chociaż nie jestem wystarczająco pełnoletnia... Ale mniejsza z tym. Wróciłam do domu o godzinie 22. Od razu umyłam się i poszłam spać. O 8 rano mam jutro wstać.

*          *          *

Otworzyłam oczy bo słyszałam głośne "DDRRRRRR...". Siadłam na łóżko i wyłączyłam dzwonek. Wstałam i ubrałam się. Nie muszę chodzić w ubraniach specjalnych, czyli w mundurku. Wystarczy, że noszę fartuszek z nazwą pizzerii. O godzinie 8 byłam już w pracy. Brałam zamówienia i jeździłam od domu do pizzerii i potem znowu. Dostałam o 20:00 ostatni adres i 3 pizzy. Pojechałam tam od razu. Nie mogłam uwierzyć. Był to OGROMNY dom. No cóż, Los Angeles roi się od bogaczy... Wzięłam pizzę i wyszłam z auta. Podeszłam do drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem. Po chwili otworzył mi wysoki blondyn o brązowych oczach - Wydaje mi się, że znam tego kolesia - Pomyślałam. Podałam mu pizze i rachunek.
- Bardzo drogo... - Powiedział po czym zaczął grzebać po kieszeniach.
"Bardzo drogo"? Ma taki dom i uważa, że to drogo? Nie no spoko... Po kilku chwilach zaczął krzyczeć.
- Ryyyyyyyydel!!! - Krzyknął. Po chwili obok niego pojawiła się blondynka.
- Czego się drzesz?! - Zapytała z wściekłością.
- Nie mam kasy, zapłać tej dziewczynie ymmmm... - Popatrzył na rachunek - 86 dolarów.
- Ile?! - Krzyknęła i zabrała blondynowi rachunek - Boże! Co tak drogo? - Zapytała patrząc się na mnie.
- Nie ja tu ustalam ceny - Powiedziałam po czym wyciągnęłam rękę - Mogę dostać już te 86 dolarów? - Zapytałam.
- Moment... - Westchnęła blondynka i zniknęła.
Stałam tam i czekałam z blondynem. Nagle zadzwonił dzwonek "Love me" w wersji jakiegoś zespołu R5. Była to moja komórka. Wyjęłam ją i zobaczyłam na ekranie "mama" odebrałam.
- Halo? Zaraz kończę... Nie wiem, za jakieś 20 minut będę w domu. Tak, tak wiem. Dobra pa - I się rozłączyłam. Schowałam telefon i spojrzałam na blondyna. Patrzył się na mnie dziwnie.
- Znasz ten zespół? - Zapytał wskazując na moją kieszeń, gdzie miałam telefon.
- Co? A, nie... Mama mi przesłała... Lubi ten zespół... Ja szczerze mówiąc nigdy go na oczy nie widziałam - Powiedziałam i odgarnęłam włosy z twarzy.
- Serio? Nie znasz R5? - Zapytał i podniósł brwi.
- Nie... - Powiedziałam i zobaczyłam blondynkę podającą mi pieniądze - Dziękuję - Powiedziałam i schowałam je do kieszeni fartucha.
- Spoko, dzięki za pizze - Powiedział blondynka i się do mnie uśmiechnęła.
- Dobranoc - Powiedziałam i odwzajemniłam gest. Odchodziłam kiedy usłyszałam męski głos.
- Czekaj! - Krzyknął ktoś. Odwróciłam się. Był to blondyn, ale już sam.
- O co chodzi? - Zapytałam podchodząc do drzwi.
- Chciałem cię zapytać, czy ty na serio nigdy, nie widziałaś tego zespołu? - Zapytał.
- Emm... Wiem tylko, że jest tam czterech chłopaków i jedna dziewczyna... - Powiedziałam i ziewnęłam. Byłam już wykończona, ale on ciągle o coś mnie pytał.
- A wiesz jak mają na imię? - Zapytał ponownie.
- Tu będzie trochę ciężko. Mama coś tam wspominała... Jest Ratliff - Powiedziała i westchnęłam - Emm.. Riker... Rocky, Ross i chyba Rydelll... - Powiedziałam po czym ponownie ziewnęłam.
- A no właśnie, a wiesz jak mają na nazwisko? - Ponownie zapytał tym razem podchodząc do mnie.
- Ll.. Lynch? - Zapytałam chłopaka stojącego przede mną.
- Taa... - Westchnął i się uśmiechnął - To ja może się przedstawię... Jestem Ross Lynch - Powiedział i podał mi rękę z uśmiechem.
- Ten Ross Lynch? - Zapytałam i podniosłam brwi.
- Tak, ten... - Powiedział i przysunął doń bliżej.
- Moja mama by Cię zabiła... - Powiedziałam cicho.
- Co?! - Zapytał wytrzeszczając oczy.
- Yyy... Nic, nic... Ja jestem Laura Marano - Oznajmiłam i ścisnęłam jego dłoń.
- Miło mi... - Powiedział i się szeroko uśmiechnął.
- To ja może już pójdę... - Powiedziałam i odwróciłam się.
- Nie chcesz autografu dla swojej mamy? - Zapytał za moimi plecami.
- Wieeesz... Jak powiem mojej mamie, że Cię tu spotkałam będzie wściekła, że tego nie zrobiłam... - Westchnęłam i odwróciłam się do chłopaka - Więc... Jeśli nie masz nic lepszego do roboty, możesz dać.
- Dziwne, że twoja mama lubi taki zespół dla młodzieży, a ty nie - Powiedział i zaczął podpisywać swoje zdjęcie.
- Też mnie to dziwi... - Powiedziałam, a blondyn podał mi zdjęcie - Dzięki...
- Spoko - Powiedział kiedy ja odwróciłam się i kierowałam w stronę auta - Coś mi się zdaje, że będę Cię tu częściej widywał.. - Odwróciłam się jeszcze.
- No, jak będziesz często zamawiał pizzę, to chyba tak - Zaśmiałam się i weszłam do auta.





I jak? Podoba wam się Prolog? Czekam na opinie!

~ Fanka ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz